26.1.05

Sursum discordia

Drżącą ręką nacisnąłem klamkę.
Wiedziałem, że za chwilę gdy wyjdę na zewnątrz spadną na mnie spojrzenia. Złe spojrzenia, złośliwe spojrzenia. Spojrzenia ludzi którzy mieli serce. Wiedziałem, że spojrzą na mnie i bedą widzieli, że nie mam serca. Będę musiał kroczyć, ja, człowiek bez serca, pośród tych którzy obnosili się ze swoimi sercami.
Mimo, że był to środek stycznia było ciepło, a ulica była pełna ludzi, pełna serc. Ze spuszczoną głową minąłem dziewczynę, nie spojrzała nawet w moją stronę. Czy to może dlatego, że nie miałem serca?
Skręciłem w stronę metra. Wiedziałem, że za chwilę będe musiał obronić się przed tymi wszystkimi ludźmi i ich sercami. Byłem na dole schodów, gdy ujrzałem człowieka który wyciągnął w moim kierunku ręke. Dałem mu pieniążek.. i już miałem serce...
Byłem 'jednym z wielu', ale całkowicie mi to odpowiadało...
Cieszyłem się, że mam serce.. i że nie muszę już spuszczać wzroku, że mogę patrzeć innym prosto w oczy...

... a za rok kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy...

Brak komentarzy: